Wrażliwość ściągnięta z nieba
Największą inspiracją dla mnie są nastroje nieba. Czymś więcej niż ludzka sztuka, czymś na miarę boskiego performance’u, gdzie bilety są za free. Wszystko, co ponad naszymi głowami się wznosi poniekąd jest nieosiągalne dla ludzkich rąk, dopiero kiedy zrozumiemy jak wiele piękna otrzymaliśmy nie starając się - rozpocznie się nasza podniebna lekcja uważności. Podziwu dla geniuszu, prędkości zmian tego świata. Ponad głowami mniejszych niż pchełki miliardów człowieczych istnień. Kiedy niebo gniewa się, nie zaskakuje - tu na Ziemi aura ludzi nie rozpieszcza szczęściem. Późna jesień, zima niczym okres podniebno-ludzkiej stagnacji w oczekiwaniu na przebłysk światła. Kiedy zaś niebo zmienia anturaż i zaczyna zaskakiwać - każdy poranek, dzień, zachód i noc, są wyjątkowe. Jego obserwacja zbliża nas do uznania boskiej twórczości, potęgi, składnia do refleksji nad światem, samym sobą, ale przede wszystkim, zaprowadza w nas - pomimo swego ogromu - podziw, wdzięczność, czyli odsłania bardzo delikatną wrażliwość, zmianę wyliczoną w minutach, i spokój. Jedni wolą podziwiać szarobiały sufit, a ja zdecydowanie jestem większa wewnętrznie, kiedy kilka razy dziennie spojrzę w górę, pozdrawiając moich bliskich, których już nie ma, z nadzieją na najkrótszy przebłysk geniuszu.
Maciek Polak