We właściwą stronę
"Być na fali" oznacza dla mnie pielęgnowanie kultury życia, która pozwala na łapanie najlepszych momentów i sięganie po to, co w danej chwili przynosi nam los. Bo nigdy to samo zdarzenie się już nie powtórzy. Pozwala nam także na wsłuchiwanie się w głos własnego serca, podążając za marzeniami, w których mieszają się różne elementy i żywioły. Dzięki fali można płynąć z prądem, ale też i pod prąd, pokonując w ten sposób swoje bariery, przekraczając granice, otwierając się na to, co nieznane. To ona sprawia, że stawiamy czemuś czoła, próbujemy swoich sił, ale przede wszystkim wystawiamy na próbę samych siebie-ufając sobie, swojej intuicji, zawierzając to, co niebawem się wydarzy.. To ten moment(jako stan, nie jednostka czasu), kiedy odnajdujemy nić łączącą nas z żywiołem wody. To właśnie to nas najbardziej pociąga. Odczuwamy największą przyjemność z ujarzmienia potęgi oceanu, kiedy wszystko nam sprzyja, szalejące "bałwany" współpracują, a my zostajemy niesieni na tafli gładkiej i idealnej fali. Jednak poza pasją i wolą do działania, wszystko to wymaga ogromnej samodyscypliny. Lecz na samym końcu czeka upragniona nagroda: pozytywne wrażenia, śmiech, euforia, radość, zabawa. Bo z fala jest jak z "carpe diem". Nie można jej przegapić..
Kuba Kuzia