Nie ma fal, ale jestem na fali
Dla mnie bycie na fali to nie tylko pasmo sukcesów, moje 5 minut czy momenty, w których wszystko układa się po mojemu. Dla mnie bycie na fali to sama droga do wyznaczonych sobie celów, a ta nie zawsze jest łatwa. Przecież, aby na fali się unieść najpierw trzeba się przebić i przepłynąć przez wiele z nich i nie zostać przy tym wytrąconym z równowagi... Chociaż czasami trafiamy z powrotem na brzeg, to najważniejsze jest, że wciąż się od niego odbijamy płynąc dalej. I nawet gdy z dystansu ta droga wydaje się łatwa, to przy starciu z nią dopiero mierzymy się ze wszystkimi trudnościami. Tak właśnie było w przypadku mojej fotografii. Morze, które wygląda na tak spokojne jest Morzem Martwym, a przez to woda paliła mnie w oczy, skórę, wyspa solna raniła stopy gdy po niej chodziłam, a dopłynięcie do niej zajęło całą godzinę, bo w Morzu Martwym można pływać tylko na plecach. Wszystko dla tego jednego zdjęcia, które miałam dokładnie zaplanowane w głowie. Tak wygląda każda z moich podróży, to dzięki nim niezależnie w jakim miejscu i warunkach - jestem zawsze na fali.
Kinga Ratajczyk