Na fali = WOLNOŚĆ!
Woda od zawsze była moją przyjaciółką. Dlatego kiedy pierwszy raz pojechałam do Meksyku w głowie zakiełkowała myśl, żeby spróbować surfingu.
Ale przecież nie jestem wysportowana. Przecież od razu spadnę z tej deski! A co jak mi się coś stanie? Wiele myśli zaprzątało moją głowę.
Więc postanowiłam raz na zawsze wyjść ze swojej strefy komfortu. I to był strzał w dziesiątkę!
Na drugiej fali, przeciw wszelkim moim obawom, stanęłam pewnie na desce. W tej chwili poczułam, jakby cały świat zatrzymał się na chwilę.
Zrozumiałam, że bycie na fali oznacza WOLNOŚĆ.
Poczułam ten słynny wiatr we włosach. Bryza morska łagodnie muskała moją twarz. Serce biło mi z radości, a uczucie wolności, jakiego do tej pory nie znałam, wypełniło moją duszę.
Surfing stał się moją nową pasją i nowym sposobem na życie. Codziennie o wschodzie słońca rozpoczynałam dzień w wodzie niczym syrenki z H2O wystarczy tylko kropla. Stał się dla mnie na tyle ważny, że wydziarałam sobie surferski znak razem z moim instruktorem surfingu.
Pod tatuażem dumnie widnieje opis OLA GRANDE! Słowa, które krzyczeliśmy do siebie z uśmiechami na twarzy, kiedy byłam na fali.
Bo bycie na fali nie tylko pozwoliło mi uwierzyć w siebie. Nauczyło mnie, że lęki można pokonać, że nowi przyjaciele czekają już za rogiem, a w moim sercu jest miejsce na kolejną pasję, która zostanie ze mną już na zawsze.
Kinga Ratajczyk